Od naszej przygody z próbą przeszczepu minęło już sporo czasu, a my idziemy dalej. Przeszczep okazał się dla nas możliwy, ale po wielu rozmowach i przemyśleniach zdecydowaliśmy się nie iść tą drogą. Perspektywa możliwości bycia w ciąży jest piękna, ale nie za cenę zdrowia mojego i mojej mamy. Poza tym, jeśli mam być szczera to lekarze z tej cudownej kliniki marzeń pozostawiają wiele do życzenia... Wiele zmian nadchodzi i nie mogłabym być bardziej szczęśliwa. W końcu, po latach wyczekiwania i modlenia się o to, żeby odpowiedni czas nadszedł jak najszybciej, jesteśmy na drodze po nasze upragnione dziecko. Rozpoczęliśmy proces adopcyjny i ciężko jest mi opisać, ile pozytywnych uczuć chowa się w moim sercu. Tyle lat czekania, strachu i wylanych łez, a teraz ten czas wydaje mi się taki odległy. Kiedy tkwicie w rozpaczy, czas płynie wolno. Macie wrażenie, jakbyście znajdowali się w próżni. Dziś mogę Wam powiedzieć jedno. Jestem dumna z drogi, jaką wybraliśmy. To cudowne uczucie,
31.07. godzina 9.00 zostaliśmy wywołani przez nieznajomą Panią Doktor do gabinetu. Razem z Erykiem obdarzyliśmy siebie zmieszanym wzrokiem, bo to przecież nie nasz lekarz! Wchodzimy do pokoju, w którym ustawione są trzy, bardzo wygodne fotele. Wygodne aż do przesady. Tak jakby było to zaplanowane z góry. Wiecie, w razie złych diagnoz fotel minimalizuje lub opóźnia twoja reakcje i powstrzymuje atak łez i panki. Po prostu zatapiasz się w mięciutkim obiciu. Do nieskończonej błogości i całkowitemu relaksowi brakuje ci już tylko koca. Zdecydowanie przemyślana taktyka ! : ) Rozmowa zaczyna się niezręcznym poinformowaniem Doktorki o moich niecałkowitych możliwościach rozmowy w języku niemieckim. Od razu możesz zobaczyć jej grymas na twarzy i przewrót oczami, co sprawia, że pierwsze wrażenie jest spalone i z góry zakładam, że nie przypada mi ona jako lekarz. Gdzie jest Doktor z poprzedniej wizyty? Nie wiem... Doktorka informuje mnie, że angielski zna, więc część naszej rozmowy możemy tak pr