Przejdź do głównej zawartości

"Nic nie musisz"

"Tak się jakoś w tym naszym konserwowym społeczeństwie utarło, że dorosły człowiek powinien mieć stałą pracę, stałego partnera życiowego (zwanego zwykle mężem albo żoną), jakieś dziecko (a najlepiej dwoje), własny dom albo mieszkanie, ubezpieczenie na życie, ubezpieczenie zdrowotne, samochód i jeszcze trochę oszczędności. Nie wiem, jak Was, ale mnie tak właśnie w młodości zaprogramowano – gdy dorośniesz, zrobisz A, B i C, bo tak postępują dorośli ludzie.

Bardzo długo żyłam w przeświadczeniu, że dojrzałość to odhaczanie kolejnych podpunktów z listy „to do” PRAWDZIWEGO, DOROSŁEGO CZŁOWIEKA. I czułam się źle i nie w porządku, kiedy na jakimś etapie życia nie wykreślałam z listy kolejnej misji typu „zaręczyny” albo „kredyt na mieszkanie”. Z jednej strony było mi chyba trochę głupio przed innymi – rodziną pytającą jak tam moje życie uczuciowe, przyjaciółmi, którzy zdążyli już pobudować domy i spłodzić potomka, znajomymi zagdującymi o zdolność kredytową… Nie czułam się źle z tym, jak żyję, ale bardzo często miałam wrażenie, że jednak coś robię nie tak, skoro muszę się z własnych wyborów tłumaczyć innym.

Aż któregoś dnia stanęłam przed lustrem, popatrzyłam na siebie i zapytałam: czego Ty w ogóle w życiu chcesz?

DOROSŁOŚĆ

Pogadałam sobie ze sobą szczerze i mniej więcej wtedy zaczęło docierać do mnie, że dorosłość to nie domek z czerwonym płotkiem i obrączka na palcu. Dorosłość to stanięcie twarzą w twarz z własnymi pragnieniami, oczekiwaniami i obawami oraz podjęcie decyzji, by żyć w zgodzie z tym, co masz w środku, a nie według scenariusza, który opracowali dla Ciebie (i za Ciebie) inni.
To wbrew pozorom wcale nie jest proste, bo żeby żyć w ten sposób, trzeba być cały czas na łączach z własnymi emocjami, uczuciami, myślami… No ze sobą generalnie. Nie możesz uciec, wyprzeć, zaprzeczyć albo powiedzieć, że bóg tak chciał. Możesz jedynie przyznać: „Ja tego chciałem, ja tak zadecydowałem, ja tak zrobiłem i to ja poniosłem takie a nie inne konsekwencje własnych wyborów”.
I nieważne, czy podejmujesz decyzję o tym, żeby zostać ojcem czy żeby przepłynąć kajakiem Ocean Spokojny w 182 dni – jesteś dojrzałym człowiekiem wyłącznie wtedy, kiedy to Ty podejmujesz decyzję i bierzesz za nią odpowiedzialność. Nie, kiedy robią to za Ciebie Twoi rodzice, znajomi, ojciec Rydzyk albo szablon, który kiedyś pozwoliłeś na siebie założyć i w którym do dziś tkwisz jak sardynka w puszce. Dojrzały człowiek działa w zgodzie ze sobą, w głębokiej dupie mając to, co na jego temat sądzi reszta społeczeństwa.

To jest, powiem Wam, okropnie trudne.

KALKA

Raz, że non-stop jesteśmy ostrzeliwani wymaganiami innych co do naszej osoby. Dwa, że sami siebie takimi wymaganiami ostrzeliwujemy. To jest wojna. Wieczna walka pomiędzy chcieć a móc, z której wychodzisz cało dopiero w momencie, kiedy uświadamiasz sobie, że tak naprawdę nic nie musisz. I że w zasadzie lubisz siebie, cokolwiek by się nie działo. Bez poczucia winy. Bez stresu. Bez samobiczowania. I przede wszystkim bez dawania sobie wmówić, co jest dla Ciebie dobre.
Przykład?
M., koleżanka ze studiów. Przez długi czas pracowała w zakładzie karnym jako psycholog. Na początku czuła misję, potrzebę pomagania, żądzę wiedzy i podjęcia wyzwania. Po kilku miesiącach już wiedziała, że to nie dla niej, ale jeździła do roboty, bo pieniądze były dobre, umowa o pracę bezterminowa, no i zawód prestiżowy. Po roku zaczęła się budzić o trzeciej, czwartej nad ranem zlana potem. A po dwóch narzygała więźniowi na buta. Z nerwów. Dopiero wtedy powiedziała „dość”. Z dnia na dzień została bezrobotna. Żyła tak przez rok, utrzymując się z oszczędności, a później z zasiłku i drobnych fuch typu sprzątanie, dopóki nie wymyśliła, co chce robić w życiu. Nie ugięła się, mimo że matka suszyła jej głowę, a ojciec groził, że ją wydziedziczy. Dziś M. ma dwie prace na pół etatu. W jednej trzepie hajs za nic nie robienie, w drugiej realizuje się zawodowo. Razem ze swoim narzeczonym pracują nad otwarciem własnego biznesu. Na spokojnie. Powoli. Bez spiny.
Magda i Krzysiek Dołęgowscy. W swojej książce „Szczęśliwi biegają ultra” otwarcie przyznają, że nie w głowie im kredyty, remonty i praca na etat. Ostatni raz mieszkanie malowali dziesięć lat temu i choć przydałoby się chlapnąć farbą tu i tam, oni wolą wrzucić te kilkadziesiąt złotych do skarbonki, żeby mieć kasę na kolejną wyprawę, kolejny wyścig, kolejny zastrzyk adrenaliny. Wybrali „być” zamiast „mieć”, dlatego nie mają wypasionego samochodu, super mieszkania ani… dzieci. Bo ich biegowa pasja i styl życia uniemożliwiają funkcjonowanie na określonym poziomie. Wiedzą, że dla większości rodziny są jak duże dzieci, które nie spełniają pewnych oczekiwań i standardów. Ale robią swoje, bo takie życie wybrali i w takiej scenerii czują się szczęśliwi.
Proste?

Cholernie trudne.


CODZIENNOŚĆ

Powyżej podałam przykłady ludzi, którzy podjęli ważne, dojrzałe decyzje rzutujące na niemal całe ich życie. Ale tak naprawdę to poszukiwanie siebie i bycie tu i teraz zaczyna się… tu i teraz.
Na przykład w momencie, kiedy uświadomisz sobie, że możesz zerwać kontakt z ciotka Zośką z jednego prostego powodu – bo jest toksyczna i doprowadza Cie do szalu. I nawet, jeśli Twojej mamie będzie przykro, że nie chcesz mieć z ciotką Zośką nic wspólnego, a Twoja rodzina okaże totalny brak zrozumienia, Ty odczujesz niesamowitą ulgę – w końcu nie musisz użerać się z człowiekiem, który ciągnął Cię w dół. Ba! Nie czujesz z tego powodu poczucia winy, bo wiesz, że robisz to dla swojego zdrowia i komfortu psychicznego. Ciotka Zośka nie potrzebuje Ciebie, żeby żyć i funkcjonować, a Ty wcale nie musisz podtrzymywać z nią kontaktu, żeby zadowolić resztę swojej rodziny. Będą mieć do Ciebie pretensje? Trudno. Niech mają. Nie zrozumieją Cię? Nie zawsze muszą. Będą żądali wyjaśnień? Wiedz, że nie musisz się tłumaczyć.
Masz wielki brzuch i źle się z tym czujesz? Możesz iść do dietetyka i zacząć wprowadzać zmiany w swoich nawykach żywieniowych. Możesz zacząć ćwiczyć i śledzić zmiany wagi, obwodów i widoku w lustrze. Możesz, ale nie musisz. Jeśli co rano wstajesz przed pracą na trening, ale przeklinasz pod nosem przy tym, wyżywasz się na dzieciach, masz ochotę zabić trenera 10-kilogramową sztangietką i generalnie najchętniej zjadłbyś golonkę, to po co się męczyć? Bądź sobie gruby i szczęśliwy. Po prostu.
*

Bo to wszystko jest wbrew pozorom bardzo proste. Choć okropnie trudne.
Bo chcieć to móc. Nie „musieć”.





Artukul: malvina.pe.pl

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Minionek

To, ze ciocia Asia się poryczy, to było wiadome. Normalka ! Nic dodać, nic ująć. Miłość od pierwszej sekundy i to taka bezwarunkowa i na zabój. Rozpuszczę minionka i to jest pewne! A myślałam, że nad tym można będzie zapanować, ale jednak nie! Z cala pewnością myślę, że dam mu sobie wejść na głowę i kupie mu każdą zabawkę, jaką sobie zażyczy. Takie szaleństwo, ot co !  Jego zapach, te małe nóżki, rączki i ta bezbronność sprawiają, że uderza Cię wielkość sprawy i ta ogromna odpowiedzialność za drugiego człowieka. Od tego momentu staniesz się zawodowym odstraszaczem potworów, które czaić się będą w ciemna noc pod  minionkowym  łóżkiem lub szafie. To właśnie Ty z niewidzialna  zbroją  będziesz musiał wtedy wkroczyć do pokoju i wygonić wszystkie wyimaginowane  złostki . Będziesz takim  minionkowym  murem obronnym, który nie zawali się pod żadnym natarciem przeciwnika.  Każdy  minionkowy  uśmiech będzie dla Ciebie gwiazdka z nieba, a najmniejsze osiągnięcie Mont Everestem. Pierwsze wypowied

Do mojego przyszłego syna

Drogi synu, Kocham cię tak bardzo i nawet cię jeszcze nie poznałam. Szczerze mówiąc, nie wiem, czy kiedykolwiek będziesz istnieć, ale jeśli tak, chcę ci powiedzieć kilka rzeczy. Nigdy nie będę  mogła  w pełni zrozumieć, jak to jest być chłopcem, ale spróbuję. Skłamałabym , gdybym powiedziała, że nie myślałam o Tobie w zasadzie całe moje życie. Od chwili, gdy zdecydowałam, że chcę dzieci, zawsze wyobrażałem sobie chłopca z kręconymi lokami. Imię wybrałam już wiele lat temu i zawsze zastanawiałam się, czy masz moje niebieskie oczy i mój upór. A jeśli to czytasz, oznacza to, że mam małego chłopca, którego zawsze chciałam, ale w przyszłości. Jakkolwiek bliska lub daleka ona jest. Teraz twój tata zajmie się sportem, coachingiem i jazdą, bo to właśnie robią to dla swoich synów ojcowie. Ale jest kilka rzeczy, które tylko mamy mogą nauczyć swoich małych chłopców.  Nie wiem, kiedy przyjdziesz na ten świat. Baaa! Nawet nie wiem, czy jeszcze poznałam twego ojca, ale wiem, że ten świat

Home sick, life sick ?

Tęsknie... Tęsknie za tak wieloma rzeczami, że mi zapiera i najgorsze w tym wszystkim jest to, że umiem odpuścić. Nie umiem się pogodzić i ruszyć w drogę przed siebie. Wiadomo są lepsze, gorsze dni. Czasem nie myślę, spycham wszystko na boczny tor. Tak jakby wszystko, co mam w sobie nie istniało... Są dni, kiedy rozglądam się obok i mam uczucie jakbym obserwowała swoje życie i świat stojąc obok. Tak jakbym wyszła z własnego ciała, stała i po prostu patrzyła. Jakby wszystko było za mydlana banka. Takie rozmyte i mało widoczne. Tęsknie... Za P.... Tak cholernie, ze ból rozpiera moja dusze na milion kawałków... To taki ból, że nikomu o tym nie powiesz, bo musisz być silny... Bo i tak już myślą, że jesteś najsłabszym ogniwem.... Tęsknie... Za życiem bez strachu i działania pod jego wpływem... Tęsknie... Za posiadaniem  kogoś, kto  rozumiałby mnie bez slow... Tęsknie... Dziś   tęsknie  za wszystkim, co straciłam po drodze...