Przejdź do głównej zawartości

Powrot do pisania?

No wlasnie... Tak do konca nie wiem. Ostatnio poczulam potrzebe napisania kilku slow ale z braku czasu jakos do tego nie doszlo. Z reszta od kiedy wyjechalam za granice i rozpoczelam nowe zycie to silne uczucie checi wyrazania siebie i tego co czuje tutaj, jakos umarlo. Moze dlatego, ze otoczenie, spoleczenstwo i mentalnosc jest tu zupelnie inne niz w Polsce. Mam tu stala, dobra prace. Pelno wspanialych przyjaciol i piekna czysta i zdrowa milosc. Wszystko jest inne niz bylo...

A Polska? Nie tesknie. Nigdy nie bylam zaborcza patriotka. Znajomi ? Bo przyjaciolmi nazwac nikogo tam nie moge, znikneli. Powyjezdzali... USA, Angla, Niemcy, Australia. Niektorzy zwyczajnie zapomnieli. Czy zaluje ? Nie. Odnalazlam tu wiecej w ciagu 3 lat, niz w Polsce przez cale swoje zycie. Poza tym zapomnialam i pozostawilam za soba wszystko co bylo zle. Chory zwiazek, depresje, zadreczanie siebie do upadlosci i zwyczjne uczucie bycia cholernie nieszczesliwym.

Zajelo mi troche czasu zaaklimatyzowanie sie. Pierwszy rok byl dosc ciezki, poniewaz pracowalam przez polska agencje posrednictwa pracy, a jak wszyscy wiemy, nie posiadaja one dobrej renomy i slusznie. Poza tym praca z samymi polakami... Coz moge powiedziec? Lepiej moze pozostawic ten watek bez komentarza. Nie bez powodu zaraz po nauczeniu sie jezyka, zdolalam zanalesc prace w jednej z holenderskich firm, w ktorej zatrudniony Polak to rzadkosc.

A co u mnie zmienilo sie przez te 3 lata? Aktualnie przygotowuje sie do przeprowadzki. Tak, tak dobrze czytacie :) Nie chcialabym ujawniac za wiele ale jedno powiedziec moge! Lepiej trafic nie moglam. Poza tym wiele zmian jesli o chodzi o myslenie i nastawienie na temat posiadania swojej wlasnej, malenkiej kruszynki. Czasy zalu, ogromnego bolu w sercu i niezrozumienia minely i choc czasem delikatna zazdrosc wkrada sie w serduszko, jak za pomoca czarodziejskiej rozczki, przejmuje kontrole i negatywne mysli odplywaja w sina dal. Osiagniecie samokontroli myslowej z mrkh jest bardzo ważne, choć zawsze przychodzą dni bumerangu i z tym tez trzeba dać rade. :)

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Frustracja

Jak uważacie? Czy mężczyzna powinien stawać w obronie swojej kobiety? Ja uważam, że w pewnych sytuacjach, tak. Szczególnie jeśli jego własna matka wtyka nos w nie swoje sprawy, komentuje w ubliżający sposób i rządzi się jakby była królowa. Jak można tylko stać i patrzeć? Irytujące to odpowiednie słowo, choć nie oddające emocji w 100%. Mam dość, Nie żebym sama nie umiała się obronić ale są sytuacje, w których nie wypada mi się odezwać i to ON powinien przejąc pałeczkę. Jestem dobrze wychowana i wiem jak powinnam się zachować. W przeciwieństwie do mojej "mamusi". Dlaczego w ogóle ona ma klucze do mieszkania? Nie mam pojęcia... Jest mistrzynią w wyprowadzaniu człowieka z równowagi. Uwierzcie, jestem ogromnie tolerancyjna osobą. Nie mam zwietrzałych poglądów. potrafię się dopasować do wielu mało komfortowych sytuacji ale tego przeskoczyć nie potrafię..a może nie chce? Nie, nie potrafię. Nienawidzę ludzi, którzy uważają się za najmądrzejszych w świecie. Ludzi, którzy narzucają s...

Pierwsze mysli z MRKH

Pierwsze mysli: "- Nie bede mogla poczuc kopania wlasnego dziecka w sobie. - Nikt nigdy sie ze mna nie zwiaze. - Jestem bezuzytecznym, chodzacym czlowiekiem! Nie kobieta, nie mezczyzna... Czyms co egzystuje bez prawa... Wybryk natury! - Nie bede mogla przezyc 9 miesiecy czujac wszystkiego, co czuje kobieta w ciazy.  - Nigdy nie bede lezala w szpitalu z wlasnym dzieckiem w ramionach. - Moj maz nigdy nie bedzie przy mnie w sali poorodowej, trzymajac mnie za reke, ze lzami w oczach... - Nigdy nie zobacze mojego meza glaskajacego i mowiacego do mojego brzuszka.. - Nie wyprawie "Baby Shower". - Nigdy nie przyjde do domu, trzymajac w reku male pudelko z malymi bucikami lub zdjeciem usg, ktore dalabym swojemu mezowi, wypowiadajac magiczne "jestem w ciazy"...'' - Nigdy... I tych "" nigdy " jest ogrom. Bardzo ciezko jest pozbyc sie tych mysli. To wymaga czasu, ktory dla kazdej z nas bedzie inny. Ja uwazam, ze to jest tro...

List Do Boga

Boże, czy zdajesz sobie sprawę z tego, co czuje kobieta, która dowiaduje się że nie może mieć własnego dziecka? Jak można to zrozumieć? Jak i kiedy mi to wytłumaczysz? Dlaczego? Przez to wszystko oddaliłam się od Ciebie. Wybacz, pragnę ale nie wierze już z taka silą jak kiedyś, nie ufam. Proszę, pomóż mi odnaleźć do siebie drogę bo na dzień dzisiejszy nie potrafię. Jak mam oglądać ciąże najbliższych? Jak cieszyć się z tego, co mnie nigdy nie będzie dane? Cierpię! Mam łzy w oczach i boli mnie gardło... czuje, że za chwile wybuchnę! Dlaczego? Przysięgam, że gdybym mogła i tak bym adoptowała maleństwo. Wiem że nie ma już szans ale spraw, żeby jeszcze raz, ten jedyny przyśniła mi się moja Michael. pomóż mi odnaleźć drogę do siebie. Potrzebuje Cie!