Przejdź do głównej zawartości

Spotkanie z małym człowieczkiem

Jaki  piękny dzień. Świeci słońce, jest ciepło. Patrze w niebo i widzę przepiękny "klucz" ptaków. Spoglądam na drzewo i widzę śpiewającego wróbelka. Myślę sobie "Jaki cudowny jest świat", uśmiecham się do siebie i patrze na moją szczęśliwą psine. Biega jak oszalała. Goni gołębie, koty i szuka jakiegoś badyla. Oczywiście nie może być mały, dopasowany do jej  postury, czy możliwości. Szuka największego "patyczka", znajduje go, łapie w pysk i zwiewa jakby ktoś ją gonił. Zabawne zwierze. Radosne i bez trosk. To musi być miłe. Nie posiadać problemów. Nie bać się, czuć szczęście w każdym kawałku swego ciała. Zastanawiam się nad tym wszystkim i szukam chwili kiedy ostatni raz czułam szczęście. Dlaczego tak ciężko jest znaleźć choć jeden moment? Czy nigdy nie byłam tak naprawdę szczęśliwa? Przecież to nie możliwe. A jednak.... nie potrafię sobie nic przypomnieć. Nie mam na myśli bycia zadowolonym, czy ucieszonym z jakiejś chwili w swoim życiu. Mam na myśli bycie dozgonnie szczęśliwym. Tak bardzo, że ma się wrażenie, że nic nie jest ci straszne... że każda kłoda rzucona ci pod nogi to tylko mały kijek i dasz rade go przeskoczyć. To uczucie przeszywa twoje ciało jak dreszcz. Masz ochotę krzyczeć i śpiewać z radości....

Kiedy się tak czułam?
Dlaczego nie mogę sobie przypomnieć choć jednego momentu?

Pojechaliśmy dzisiaj z mamą i jej Andrzejem do naszej znajomej. Jest dwa lata ode mnie starsza i cztery tygodnie temu urodziła córeczkę. Byliśmy umówieni na 16.00, a ja do końca zastanawiałam się, czy pojechać. Nie wiem co mnie nagle ogarnęło. Bałam się tego spotkania, tylko nie wiem do końca dlaczego. Przecież już jest ok. Widok dzieci nie jest dla mnie problemem. Więc do jasnej cholery, co jest?  Czy moja podświadomość musi wywoływać we mnie niepokój?
Dzwoni moja mama. Trzymam telefon w ręce i zastanawiam się, co mam powiedzieć. Jechać, czy zostać? Odbieram. Postanowiłam, jadę. Nie chce pozwolić aby strach miał nade mną kontrolę. Po drodze wstępujemy do SMYKA i kupujemy, pięknego pluszaka i trzy poradniki dla młodych mam. Przez całą drogę milczę. Rodzice żartują i śmieję się, choć nawet dokładnie nie wiem z czego bo nie mogę się skupić. Próbuje się nastawić psychicznie. Po co? Nie rozumiem sama siebie ale czuje, że dziś nie jestem silna. Czy to świadomość, że zobaczę niemowlę? Przecież widziałam je nie raz i to już mnie nie smuciło. Dziwne....

Zajeżdżamy pod dom. Wychodzi nam na przeciw Justyna- mama. Przytulam ją, daje jej prezent dla małej i gratuluje.

- Ooo, a to dla mnie?- pyta Justyna.
- Wybacz, ale dziś prezenty dostaje tylko niunia!- odpowiadam.
- W takim razie mnie tego nie dawaj, tylko małej. - śmiech.

Odwzajemniam uśmiech i mowie, że jeszcze zapale przed wejściem. Justyna, każe mi wchodzić i palić na balkonie. Zgadzam się i wchodzimy. Serce zaczyna mi walić, jakbym co najmniej miała skoczyć z bangee. Idę na balkon, pale i próbuje się uspokoić. Nie chce żeby ktokolwiek widział co się ze mną dzieje. Zupełnie, jakbym moment zobaczenia malej odwlekała w czasie. Idę jeszcze do toalety, myję ręce i czuje, ze mam ochotę wymiotować. Staje przed lustrem i mówię do siebie " USPOKÓJ SIĘ !!! Przecież chcesz ją zobaczyć...". Siedzę tam jeszcze minutę i wychodzę. Wchodzę do salonu i widzę przepiękną kołyskę. Podchodzę i widzę najmniejszą istotkę na świecie. Na głos wypowiadam swoje myśli " Wow, jaka ona mała. Jakie ma rączki, a te nóżki? Wielkości mojego małego palca.." Rozlega się śmiech i orientuję się, że mówię na głos. "A ty myślałaś, że jakiej będzie wielkości?". No nie wiem... nie takiej. Nie widziałam nigdy wcześniaka, była taka drobniutka. Patrzyłam na nią i czułam się jak zaczarowana. Co za małe cudo. Piękna, doskonała, maleńka istotka. Nie mogłam oderwać oczu. Nie czułam już strachu, Nie chciało mi się wymiotować. Czułam tylko cholerny ból w sercu ale i radość. Widziałam jaka szczęśliwa jest Justyna.
Ponieważ mała spała, zasiedliśmy do stołu. Była kawa, ciasto i miła rozmowa. Zaczęłam wypytywać Justynę o wszystko. Jak zaczął się poród? Czy bardzo bolało?. Jak mala się zachowuje? Czy dużo płacze? Nie mogłam przestać gadać aż w pewnym momencie zobaczyłam, że moja mama i Andrzej zaczynają mnie obserwować. Wystraszyłam się i poczułam zakłopotanie. Nie, nie chce, żeby widzieli, że myślę o swojej sytuacji. Kończę kawę, a Justyna wyciąga małą z kołyski. Przebudza się. Otwiera oczka i nie mogę wyjść z podziwu. Najpiękniejszy widok na świecie. Młoda mama promieniała szczęściem. Miała na rekach cud i widziałam miłość. Byłą taka szczęśliwa ! Ma cudownego męża, dom i nic więcej jej nie brakuje.

Pytam się, czy mogę ją potrzymać. Podaje mi ją ale mowie, ze wole usiąść. Jest taka delikatna. Boje się, żeby nie zrobić jej krzywdy. Justyna, przypomina mi o trzymaniu główki, biorę ją na ręce i nie myślę już o niczym. Czuje jej ciepło, patrzy na mnie i pokazuje mi język. Wszyscy się śmieją. Głaszczę ją po buźce i czuje takie ciepło w środku. Podają obiad do stołu ale nie chce jeść. Zostawiają mnie w pokoju i przechodzą do jadalni. Cieszę się tą chwila bo nagle nie muszę nic ukrywać. Mam łzy w oczach ale nie czuje żalu. Jest mi tylko przykro bo martwię się, że mnie nie spotka taka radość. Wstaje, powoli idę do jadalni i siadam ze wszystkimi. Układam maleństwo na swoich piersiach bo mała zaczyna popłakiwać. Czytałam kiedyś, że w takich chwilach można położyć dziecko na swoich piersiach. Słyszy wtedy bicie serca i kojarzy ten dźwięk jeszcze z łona matki i to je uspakaja. Rzeczywiście, działa. Leżała na mnie, głaskałam ją i zasnęła. Może to nic wielkiego ale byłam z siebie dumna. Nie wiem, dlaczego ale tylko ja trzymałam ją na rękach. Chyba, mama z Andrzejem widzieli, że to sprawia mi przyjemność i nie chcieli mi tego odbierać. W końcu położyłam ją do kołyski. Rozmawialiśmy jeszcze przez chwile i zaczęliśmy się zbierać. W drodze powrotnej milczałam. Z resztą rodzice też. Miałam wrażenie, że wiedzą o czym myślę i nie chcą o nic pytać bo przeczuwają, że się rozpłacze. Wysadzili mnie pod domem. Podziękowałam za miły dzień, pożegnałam się. Kiedy tylko weszłam do domu rozpłakałam się. Siadłam przed komputerem, zakryłam twarz w dłoniach i spytałam " Dlaczego?".

Wzięłam mp3, psa i poszłam na spacer. Spacerowałam godzinę. Płakałam ale nie myślałam o niczym. Czułam, że muszę się oczyścić. Tylko z czego? Czy nie przeżyłam już żałoby?

Kiedy wróciłam do domu mój xxx był już w domu. Kąpał się. Otrząsnęłam się bo nie chce, żeby pytał mnie o samopoczucie. Wychodzi spod prysznica, całuje mnie w czoło i widzę, ze ma zły humor. Pytam, czy coś się stało i odpowiadając zdawkowo, mówi że miał zły dzień. Nie drażę tematu. Nie ma ochoty na rozmowę i ja także. Kładzie się spać, a ja zostaje sama ze swoimi myślami. Dobrze, dziś mi to pasuje. Mam wiele do przemyślenia. Potrzebuje chwili samotności.

Dobranoc.


PS. Wybaczcie za niezbyt składna formę tego posta. Nie miałam sił ułożyć go w miarę stylowo.

Komentarze

  1. Czytając notkę aż zakuło mnie w sercu dość mocno... Nie wiem co powiedzieć... Sama na widok małych dzieci mam łzy w oczach, bo tak bardzo chcę już mieć swoje. Mi pozostaje czekać na podjęcie starań. Tobie, jak dobrze doczytałam na adopcję. Z całego serca życzę Ci tego, czego pragniesz:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Maluchy są mniejsze niż nasze wyobrażenie o nich.

    Ja widziałam "niemowlę" pierwszy raz 3 tygodnie temu.

    Te 50-56 cm to jest Dzidź wyprostowany (gdzie normalnie to się nie zdarza) a takie skulone maleństwo to ile może mieć:)

    Ja niestety jeszcze nigdy w życiu nie trzymałam dziecka na rękach...

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Minionek

To, ze ciocia Asia się poryczy, to było wiadome. Normalka ! Nic dodać, nic ująć. Miłość od pierwszej sekundy i to taka bezwarunkowa i na zabój. Rozpuszczę minionka i to jest pewne! A myślałam, że nad tym można będzie zapanować, ale jednak nie! Z cala pewnością myślę, że dam mu sobie wejść na głowę i kupie mu każdą zabawkę, jaką sobie zażyczy. Takie szaleństwo, ot co !  Jego zapach, te małe nóżki, rączki i ta bezbronność sprawiają, że uderza Cię wielkość sprawy i ta ogromna odpowiedzialność za drugiego człowieka. Od tego momentu staniesz się zawodowym odstraszaczem potworów, które czaić się będą w ciemna noc pod  minionkowym  łóżkiem lub szafie. To właśnie Ty z niewidzialna  zbroją  będziesz musiał wtedy wkroczyć do pokoju i wygonić wszystkie wyimaginowane  złostki . Będziesz takim  minionkowym  murem obronnym, który nie zawali się pod żadnym natarciem przeciwnika.  Każdy  minionkowy  uśmiech będzie dla Ciebie gwiazdka z nieba, a najmniejsze osiągnięcie Mont Everestem. Pierwsze wypowied

Do mojego przyszłego syna

Drogi synu, Kocham cię tak bardzo i nawet cię jeszcze nie poznałam. Szczerze mówiąc, nie wiem, czy kiedykolwiek będziesz istnieć, ale jeśli tak, chcę ci powiedzieć kilka rzeczy. Nigdy nie będę  mogła  w pełni zrozumieć, jak to jest być chłopcem, ale spróbuję. Skłamałabym , gdybym powiedziała, że nie myślałam o Tobie w zasadzie całe moje życie. Od chwili, gdy zdecydowałam, że chcę dzieci, zawsze wyobrażałem sobie chłopca z kręconymi lokami. Imię wybrałam już wiele lat temu i zawsze zastanawiałam się, czy masz moje niebieskie oczy i mój upór. A jeśli to czytasz, oznacza to, że mam małego chłopca, którego zawsze chciałam, ale w przyszłości. Jakkolwiek bliska lub daleka ona jest. Teraz twój tata zajmie się sportem, coachingiem i jazdą, bo to właśnie robią to dla swoich synów ojcowie. Ale jest kilka rzeczy, które tylko mamy mogą nauczyć swoich małych chłopców.  Nie wiem, kiedy przyjdziesz na ten świat. Baaa! Nawet nie wiem, czy jeszcze poznałam twego ojca, ale wiem, że ten świat

Home sick, life sick ?

Tęsknie... Tęsknie za tak wieloma rzeczami, że mi zapiera i najgorsze w tym wszystkim jest to, że umiem odpuścić. Nie umiem się pogodzić i ruszyć w drogę przed siebie. Wiadomo są lepsze, gorsze dni. Czasem nie myślę, spycham wszystko na boczny tor. Tak jakby wszystko, co mam w sobie nie istniało... Są dni, kiedy rozglądam się obok i mam uczucie jakbym obserwowała swoje życie i świat stojąc obok. Tak jakbym wyszła z własnego ciała, stała i po prostu patrzyła. Jakby wszystko było za mydlana banka. Takie rozmyte i mało widoczne. Tęsknie... Za P.... Tak cholernie, ze ból rozpiera moja dusze na milion kawałków... To taki ból, że nikomu o tym nie powiesz, bo musisz być silny... Bo i tak już myślą, że jesteś najsłabszym ogniwem.... Tęsknie... Za życiem bez strachu i działania pod jego wpływem... Tęsknie... Za posiadaniem  kogoś, kto  rozumiałby mnie bez slow... Tęsknie... Dziś   tęsknie  za wszystkim, co straciłam po drodze...