Czy tylko mnie się wydaje, czy teraz wszystkie kobiety są w ciąży? Wyrosły.... jak grzyby po deszczu. Nie żebym była zła lub zazdrosna. Gdzie tam... Po prostu oczu oderwać nie można.
Pracuję w jednym z centrum handlowych w moim mieśćie i mam to szczęście, że na przeciwko miejsca mojej pracy jest postawiony wielki, kolorowy helikopter dla dzieci. Wiecie, wrzucasz 2 zł i masz 30 sekund bujania w prawo i w lewo. Radocha bezcenna. Tak więc w ciągu 12 h pracy mam możliwość obserwowania ludzi, szczegółowo ujmując- rodziców.
Sytuacja nr 1.
Dziecko krzyczy.
- Mamo na samolot chcę !
Matka odpowiada.
- Ok. Usiądź sobie.
- Nie, nie ja chcę pieniążka, żeby latać!
- Kochanie, ale mamusia nie ma już pieniążków, wiesz?
Na to mały odpowiada.
- To spierdalaj !
Oczy wyszły mi na wierzch. W tym momencie matka ściąga malucha z samolotu. Dzieciak wpada w szał, rzuca się na ziemię i finito. Będzie leżał i darł się wniebogłosy. Przybiega ojciec, daje mu porzadnego klapsa w tyłek, padają słowa " Ja cie nauczę zachowania gówniarzu" i odchodzą w siną dal. No może nie aż taką wielka dal bo choć to centrum handlowe jest wielkości lotniska to płacz słyszałam jeszcze przez dłuższą chwilę. Cóż mogę powiedzieć? Najłatwiej jest dziecko po prostu zlać. Uważam, że tacy rodzice nie mają za grosz honoru w sobie.
Przypomnijcie sobie czasy dzieciństwa. Zdecydowana większość z nas dostawała klapsy. Jedni częściej, drudzy mniej ale co to nam dawało? Czy coś z tego rozumieliśmy? Czy zdawaliśmy sobie sprawę z tego co złego zrobiliśmy? Nie. Dziecko nie uczy się niczego poprzez bicie. No, może poza tym, że agresja to sposób na rozwiązywanie problemów. Maluch po klapsie nie rozumie co złego zrobił. Skupia się na bólu, boi się. Czy strach to dobry wychowawca? Wątpię. Jeśli dziecko w przyszłości nie powtórzy po raz kolejny tego samego błędu to tylko dlatego, że się boi ale tu chyba nie o to powinno chodzić, prawda? Rodzic, który podnosi rękę na swoje dziecko jest bezsilny. To smutne, że czasem dorośli nie znają innych, mądrzejszych metod wychowawczych. Jesteśmy dorosłymi ludźmi i nasze negatywne emocje nie powinny brać nad nami górę. Nasze emocje to nasza sprawa i nie powinny się one odbijać na dzieciach.
Jeśli chodzi o kwestię słowa "spierdalaj". Wybaczcie ale dziecko nie jest w stanie wziąć takiego słowa z nieba. Tym bardziej mając 4/ 5 lat. Musiało je usłyszeć lub zna je z życia codziennego, z domu. Wiadomo, nie zawsze musi tak być. Dzieci nie siedzą tylko w domu ale w kwestii rodziców jest dopilnowanie jakiego słownictwa używa ich pociecha
Dzieci są jak gąbki. Chłoną wszystko co widzą i znają. Więc jeśli obraca się w otoczeniu gdzie przekleństwa są na porządku dziennym, nie widzi nic złego w ich używaniu. To dla niego norma. Rodzice powinni pamiętać o tym, że dzieci są doskonałymi obserwatorami i widzą, słyszą rzeczy które naszym zdaniem świetnie ukrywamy. Nie trzeba być psychologiem, żeby wiedzieć takie rzeczy.
Sytuacja nr 2.
Do helikoptera podchodzi młoda para z prześlicznym chłopcem. Blondynek, niebieskie oczka, pucołowata, różowa buźka i uśmiech na niej. Miał Zespół Downa. Mama i tata uśmiechali się do niego. Trzymali go za rączki i było widać, było czuć od nich wielką miłość. Popatrzyłam na nich i uśmiechnęłam się i powiedziałam: "Mają państwo ślicznego synka". Tatuś wziął go na ręce, podszedł do mnie i zwracając się do synka mówi: "Widzisz Adasiu? Nawet ta miła Pani mówi, że jesteś piękny, podaj ładnie rączkę, przywitaj się". Patrzy na mnie tymi swoimi niebieskimi oczkami, uśmiecha się nieśmiało i wyciąga rączkę. Boże jakie on miał mądre oczy! Niesamowite przeżycie!
W każdym razie w pewnym momencie zwraca się do mnie jego mama: " Musi być Pani bardzo mądrą i dobra osobą. Ludzie zazwyczaj odwracają wzrok lub uciekają od naszego synka. Zupełnie jakby był jakimś potworem...". Nie wiedziałam co powiedzieć, wiec milczałam. " Niech Pani nigdy nie uważa, że dziecko z Zespołem Downa to przekleństwo lub coś w tym stylu. To cud..." i odeszli a ja stałam jakby mnie coś wryło w ścianę, z oczami pełnymi łez.
Jakimi jesteśmy ludźmi? Jakimi egoistami, tchórzami musimy być bojąc się chorych dzieci, czy w ogóle ludzi? Jak można odwracać wzrok. To nie w porządku. Oni chcą jedynie naszej akceptacji i traktowania na równi z normalnym stereotypem zdrowego człowieka.
Po ich odejściu byłam na siebie zła. Przypomniałam sobie swoje myśli sprzed kilku lat, kiedy tłumaczyłam sobie, że jednym z plusów, że nie mogę mieć dzieci jest fakt, że przynajmniej nie urodzę chorego dziecka. A co gdybym mogła je mieć i okazałoby się, że ma, np. Zespól Downa - usunęłabym... Wstyd mi za swoje rozumowanie. Z jednej strony, co jest w tym dziwnego? Przecież każdy chce mieć zdrowe dziecko. A z drugiej, czy nie każdy ma prawo do życia? Kim jesteśmy aby decydować o życiu lub śmierci? Nie zrozumcie mnie źle. Nie potępiam osób, które decydują się na aborcję z takich, czy innych przyczyn. To indywidualna sprawa każdego z nas. Nie mnie oceniać i potępiać. Myślę tylko za siebie.
Sytuacja nr 3.
Do owego latającego sprzętu podchodzi mała dziewczynka z mamą.
- Mamusiu, daj mi na chwilkę swoją torebkę.
- A po co ci kochanie?
- Chcę ją zobaczyć, jest taka śliczna!
Mama z uśmiechem i podejrzeniem patrzy na córkę.
- Taak uważasz?
- Nie, w torebce masz portfelik, a w nim pieniążki, a ja je potrzebuję, żeby przelecieć się tym samolotem, który ktoś tu zaparkował"
Myślałam, że padnę ze śmiechu. Dzieci to najsprytniejsze stworzenia na Ziemi. Dziecko to cud, dar od Boga i należy o tym pamiętać.
U mnie bylo tak jak nie moglam zajsc w ciaze to tylko mi sie kobiety w ciazy zucaly w oczy a pozniej byl placz i nie wychidzilam z domu tygodniami...
OdpowiedzUsuńCO do dzieci to zalezy jak je wychowamy jaka miloscia otoczymy... Dziecko to skarb ale to od nas zalezy czy z tego skarbu zrobi sie zlom czy dalej bedziemy pielegnowac go aby wygladal jak skarb....