Przejdź do głównej zawartości

Doesn’t matter what you do, It’s what you did that's hurting you...

Nie piszę ostatnio za często. Nie mam jakoś nastroju. Martwię się. Myślimy z xxx o rozstaniu. Dlaczego? Cóż... po 5 latach znajomości i 3 latach związku z wieloma  przebojami, chyba oboje mamy dość. Czy chce się rozstać? Sama nie wiem... z jednej strony wszystko mi mówi: NIE ! A z drugiej... może jednak..? Może on i ja zasługujemy na coś lepszego?
Czy to co mamy jest aż tak złe?

Kocham go. Jasne, że nie jest już tak, jak na początku. Codzienność- zabija powoli. Jeśli nie patrzymy uważnie, jeśli pozwalamy aby negatywne emocje brały górę, zapominamy. Tracimy to, co kiedyś było dla nas ważne. Zapominamy, co sprawiało, że czujemy się razem szczęśliwi. To smutne. Nie wiem, jakich słów używać aby pewne rzeczy dochodziły z prędkością światła. Mówiłam to już kilka razy ale tym razem naprawdę tracę nadzieje. Popełniłam pare błędów. Jak każdy, mam do tego prawo. Jestem tylko człowiekiem. Nie jestem ideałem i nigdy się za taki nie uważałam.

Słowa potrafią wyrządzić ogromną krzywdę. Większą niż podniesienie ręki na drugiego człowieka...
Zawsze uważałam, że jeśli jest się razem, to jest się jedną drużyną. Jeden za drugim w ogień by skoczył. Nie można przecież inaczej. Marzę o rodzinie ale nie za wszelką cenę.

Kocham zapach jego perfum. Kocham kiedy mnie rozśmiesza i kiedy uśmiecha się do mnie tak, że czuje ciepło w sercu. Uwielbiam, kiedy mnie przytula i sprawia, że czuje się wyjątkowa....

Wyjątkowa? Nawet nie pamiętam już co to znaczy. Nie wiem kiedy ostatni raz czułam się dla kogoś ważna. Nie pamiętam kiedy ktoś ostatni raz, sam z siebie, powiedział: "Wiesz co? Kocham Cię!". Nie pamiętam aby ktoś mnie obejmował lub nawet przytulał. Brakuje mi tego. Potrzebuje tego ale mam dość proszenia się o takie rzeczy. Nie powinnam żebrać o uczucia. Myślę, że popełniłam błąd. Nie powinnam być tak pobłażliwa. Nie można za często patrzeć na pewne sytuacje "przez palce" bo to sprawia, że druga osoba się do tego przyzwyczaja. Myśli sobie: " Po co mam się starać, skoro i tak będzie po mojemu?", albo " Przecież i tak za chwilę przybiegnie z płaczem". Otóż nie. Dzisiaj czuję, że wszystko w co wierzyłam traci na sile. Przestaje w niego wierzyć. Nie liczę już na to, że On zrozumie o co mi chodzi. Zabawne, jakbym mówiła po chińsku. Nie jestem osobą, która trzyma wszystko w sobie. Zawsze mówię co myślę, co czuje. Nie potrafię inaczej. Tak, myślę, że przestaje w niego wierzyć, przestaje w nas wierzyć.

Dzisiaj jeszcze nie czuję, że wali mi się świat. Poczuje to, kiedy zacznę się pakować. Z drugiej strony, muszę zacząć myśleć o sobie. Muszę stać się trochę samolubna bo mam wrażenie, że jeśli tego nie zrobię to bardzo wiele stracę. Zasługuję na coś więcej. Powtórzę, nie jestem idealna! Mam tysiąc wad ale myślę, że tyle samo zalet. Skoro on uważa, że za wiele wymagam- w porządku. Chociaż nie oczekuje niczego, czego on nie mógłby mi dać. Ile można czekać? Ile można mieć nadzieję? Zawsze marzyłam, że mój mężczyzna będzie w stanie zrobić dla mnie wiele... jak nie wszystko. Czy nie tak powinno być? Pragnę być szczęśliwa. Nie dzień lub dwa bo akurat jest wesoło i potrafimy się dogadać. Pragnę czerpać satysfakcje i spełnienie w związku. Chcę móc w 100% powiedzieć: " Nie ważne co będzie, jesteśmy razem i damy radę przejść przez każdy mur".

Nie wiem, co zdarzy się za kilka chwil. Pewnie spakuję się i odejdę. Tyle, że tym razem na zawsze. Nie zanosi się na żaden "cud". Nie będę więcej robiła z siebie kretynki. Niech jego znajomi myślą co chcą. Niech uważają, że wina leży po mojej stronie bo przecież xxx nigdy nic złego nie robi. Jest " Święty". Tylko szkoda, że nikt nie słyszy jego słów. Szkoda, że nikt nie widzi, co potrafi zrobić i jak mnie potraktować...

tak mi  źle? Więc dlaczego w tym trwam, ktoś spyta...

Zaręczyny. Słowo dla nas każdej bardzo ważne. Nie było żadnego:" ŁaŁ !". Cieszyłam się z tego co dostałam i nie mam tu na myśli pierścionka. Może pisze to pod wpływem złości, narastającej frustracji ale nie, nie postarał się aby ten dzień wyglądał wyjątkowo. Wiem, że wcześniej opisywałam to z uśmiechem na twarzy. Wiem, że wiele wpisów u mnie jest pozytywnych bo też nie każda chwila jest zła. Staram się szukać nawet najmniejszych pozytywów. Czasem wyobrażam sobie, że robi to jeszcze raz. Zaskakuje mnie, w sposób o którym nawet nie odważyłabym się śnić. Miłe uczucie.

A może Bóg, przez te wszystkie niewłaściwe sytuacje stara mi się pokazać, że powinnam odpuścić? Może już czas pójść inna drogą? Tylko jak się upewnić? Nienawidzę cierpieć. Wiem, że cierpienie ma swój sens i jest potrzebne równie mocno jak szczęście. W końcu, nikt z nas nie wiedziałby, czym jest uśmiech bez smutku. Tylko, dlaczego w życiu jest więcej rozczarowań niż pozytywów? Czy nie mogłoby być jak w bajkach?

" Księżniczka poznaje księcia i żyją długo i szczęśliwie". Nie, to by było za piękne i za łatwe, a nie o to chodzi w życiu.

Komentarze

  1. ehhhhh zycie kazdego z nas nie jest samymi rozami uslane bo i te roze tez kolce maja.....

    Wazne jest to aby w zwiazku sie wzajemnie wspierac pomagac podnosic sie nawzajem uzupelniac....
    Bez tego kazdy zwiazek sie rozpadnie...Milosc to nie tylko slowo MILOSC i nie slowa wiecznie kocham Cie,,,, lecz Milosc to ramie gotowe na szlochanie reka czekajaca na pomoc z upadku....slowa wsparcia i czyny pomocy wzajemnej .....

    Moze porozmawiajcie tak na powaznie bo szkoda by bylo moze przez "Blachy" powod rozstac sie mimo wszystko ratowala bym do ostatnich chwil jak kocham.... no chyba ze drigiemu nie zalezalo by juz to bym odpuscila....
    Trzymaj sie ciepelkowo :*

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Wielki początek, czy mały koniec?

31.07. godzina 9.00 zostaliśmy wywołani przez nieznajomą Panią Doktor do gabinetu. Razem z Erykiem obdarzyliśmy siebie zmieszanym wzrokiem, bo to przecież nie nasz lekarz! Wchodzimy do pokoju, w którym ustawione są trzy, bardzo wygodne fotele. Wygodne aż do przesady. Tak jakby było to zaplanowane z góry. Wiecie, w razie złych diagnoz fotel minimalizuje lub opóźnia twoja reakcje i powstrzymuje atak łez i panki. Po prostu zatapiasz się w mięciutkim obiciu. Do nieskończonej błogości i całkowitemu relaksowi brakuje ci już tylko koca. Zdecydowanie przemyślana taktyka ! : ) Rozmowa zaczyna się niezręcznym poinformowaniem Doktorki o moich niecałkowitych możliwościach rozmowy w języku niemieckim. Od razu możesz zobaczyć jej grymas na twarzy i przewrót oczami, co sprawia, że pierwsze wrażenie jest spalone i z góry zakładam, że nie przypada mi ona jako lekarz. Gdzie jest Doktor z poprzedniej wizyty? Nie wiem... Doktorka informuje mnie, że angielski zna, więc część naszej rozmowy możemy tak pr...

Spokój

Przeprosił mnie za wszystko. Przeprosił, za każdą rzecz jaka powiedział, zrobił a która sprawiła, że cierpiałam. Poprosił o jeszcze jedną szanse na lepsze jutro. Powiedział, że każde z nas powinno dawać z siebie wszystko i że dość niedotrzymanych obietnic. Chce się starać. Są nowe postanowienia i wyznaczone granice, czy zadziała? Muszę w to wierzyć. Czy wiara nie czyni cuda? Nie chcę się wyprowadzać, nie chcę zaczynać od nowa, wiec jeśli tak to musi wyjść. Ma wady, tak jak i ja. Jak każdy człowiek. Sęk chyba w tym aby akceptować je na równi z zaletami bo jeśli nie, to jak przetrwać? Trzeba nauczyć się kochać wady drugiego człowieka bo sami nie jesteśmy idealni. Jasne, są rzeczy których nie da się przeskoczyć ale nie uważam, żeby jego, czy moje wady były na tyle wielkie aby kończyć to co łączy nas od dawna. Znów czuję wewnętrzny spokój. Mam nadzieję, że to były ostatnie negatywne wpisy dotyczące naszych relacji. Nie uważam oczywiście, że problemy się nie pojawią. Będą ale musimy być bar...

Pierwsze mysli z MRKH

Pierwsze mysli: "- Nie bede mogla poczuc kopania wlasnego dziecka w sobie. - Nikt nigdy sie ze mna nie zwiaze. - Jestem bezuzytecznym, chodzacym czlowiekiem! Nie kobieta, nie mezczyzna... Czyms co egzystuje bez prawa... Wybryk natury! - Nie bede mogla przezyc 9 miesiecy czujac wszystkiego, co czuje kobieta w ciazy.  - Nigdy nie bede lezala w szpitalu z wlasnym dzieckiem w ramionach. - Moj maz nigdy nie bedzie przy mnie w sali poorodowej, trzymajac mnie za reke, ze lzami w oczach... - Nigdy nie zobacze mojego meza glaskajacego i mowiacego do mojego brzuszka.. - Nie wyprawie "Baby Shower". - Nigdy nie przyjde do domu, trzymajac w reku male pudelko z malymi bucikami lub zdjeciem usg, ktore dalabym swojemu mezowi, wypowiadajac magiczne "jestem w ciazy"...'' - Nigdy... I tych "" nigdy " jest ogrom. Bardzo ciezko jest pozbyc sie tych mysli. To wymaga czasu, ktory dla kazdej z nas bedzie inny. Ja uwazam, ze to jest tro...