Przejdź do głównej zawartości

Arusik

Mam przyjaciółkę. Znamy się od 8 lat. Jest cudowna. Pięć lat temu wyjechała na stałe do Armenii. To najbardziej uzdolniona osoba na świecie. Skończyła studia teatralne, teraz zaczeła kosmetologię. Niedawno wyszła za mąż. Rozmawiamy jak tylko mamy czas. Właściwie ostatnio nie miałyśmy go za wiele ale nie w tym rzecz. Wchodzę na fb i widzę, że na jej stronę główną, kuzynka wkleiła jej zdjęcie. Zdjęcie sugerujące ciąże. Nie wierzyłam ale spytałam, czy jest w ciąży. Odpisała: " Asia, sama wiem od tygodnia...".

Cholera jasna, znamy się od tylu lat. Zawsze byłam dla niej podporą. Zrobiłabym dla niej wszystko. Zawsze mogła na mnie liczyć, zresztą ja na nią także ale... dowiedzieć się o ciąży najlepszej przyjaciółki z pieprzonego fb ?! Obiecała mi kiedyś, że będę jedną z pierwszych osób, które się dowiedzą, a nawet nie napisała mi jednego słowa... Przykro mi i nie dlatego, że ja jeszcze w ciąży nie jestem. Tzn. wiem, że nigdy w niej tak dosłownie nie będę ale nie spodziewałam się... Nie dość, że sama musiałam się domyślić to jeszcze odpisała mi zdawkowo, że sama wie od tygodnia.

Nie wiem, może bała się mojej reakcji? Ale z drugiej strony wie jakie mam do tego nastawienie. Nie chciała, żebym się cieszyła razem z nią? Cieszę się! Jestem szczęśliwa, że spełniają się jej marzenia ale zawiodła mnie trochę. Pierwszy raz w życiu. Nigdy się nie pokłóciłyśmy i nie zamierzam ale przykro mi. Tylko tyle.

Aktualizacja:

Myślała, że mam focha. Oczywiście i tak powiedziałam jej co myślę ale kocham tą moją gwiazdę i nie zamierzam się kłócić. Uwielbiam ją i................. BĘDĘ CIOCIĄ ! Już nie mogę się doczekać !

Komentarze

  1. Oo znam to. W czasie naszego oczekiwania na dziecko zauważyłam, że moje koleżanki i rodzina jakoś bali mi się mówić o ciàżach. Fakt, ciężko mi było jak się dowiadywałam, że kolejnym się udało, ale przecież nie można żyć pod kloszem. Może ta twoja znajoma też nie chciała cię zranić.
    Super że się w domu dogadaliście :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Wielki początek, czy mały koniec?

31.07. godzina 9.00 zostaliśmy wywołani przez nieznajomą Panią Doktor do gabinetu. Razem z Erykiem obdarzyliśmy siebie zmieszanym wzrokiem, bo to przecież nie nasz lekarz! Wchodzimy do pokoju, w którym ustawione są trzy, bardzo wygodne fotele. Wygodne aż do przesady. Tak jakby było to zaplanowane z góry. Wiecie, w razie złych diagnoz fotel minimalizuje lub opóźnia twoja reakcje i powstrzymuje atak łez i panki. Po prostu zatapiasz się w mięciutkim obiciu. Do nieskończonej błogości i całkowitemu relaksowi brakuje ci już tylko koca. Zdecydowanie przemyślana taktyka ! : ) Rozmowa zaczyna się niezręcznym poinformowaniem Doktorki o moich niecałkowitych możliwościach rozmowy w języku niemieckim. Od razu możesz zobaczyć jej grymas na twarzy i przewrót oczami, co sprawia, że pierwsze wrażenie jest spalone i z góry zakładam, że nie przypada mi ona jako lekarz. Gdzie jest Doktor z poprzedniej wizyty? Nie wiem... Doktorka informuje mnie, że angielski zna, więc część naszej rozmowy możemy tak pr...

Spokój

Przeprosił mnie za wszystko. Przeprosił, za każdą rzecz jaka powiedział, zrobił a która sprawiła, że cierpiałam. Poprosił o jeszcze jedną szanse na lepsze jutro. Powiedział, że każde z nas powinno dawać z siebie wszystko i że dość niedotrzymanych obietnic. Chce się starać. Są nowe postanowienia i wyznaczone granice, czy zadziała? Muszę w to wierzyć. Czy wiara nie czyni cuda? Nie chcę się wyprowadzać, nie chcę zaczynać od nowa, wiec jeśli tak to musi wyjść. Ma wady, tak jak i ja. Jak każdy człowiek. Sęk chyba w tym aby akceptować je na równi z zaletami bo jeśli nie, to jak przetrwać? Trzeba nauczyć się kochać wady drugiego człowieka bo sami nie jesteśmy idealni. Jasne, są rzeczy których nie da się przeskoczyć ale nie uważam, żeby jego, czy moje wady były na tyle wielkie aby kończyć to co łączy nas od dawna. Znów czuję wewnętrzny spokój. Mam nadzieję, że to były ostatnie negatywne wpisy dotyczące naszych relacji. Nie uważam oczywiście, że problemy się nie pojawią. Będą ale musimy być bar...

Pierwsze mysli z MRKH

Pierwsze mysli: "- Nie bede mogla poczuc kopania wlasnego dziecka w sobie. - Nikt nigdy sie ze mna nie zwiaze. - Jestem bezuzytecznym, chodzacym czlowiekiem! Nie kobieta, nie mezczyzna... Czyms co egzystuje bez prawa... Wybryk natury! - Nie bede mogla przezyc 9 miesiecy czujac wszystkiego, co czuje kobieta w ciazy.  - Nigdy nie bede lezala w szpitalu z wlasnym dzieckiem w ramionach. - Moj maz nigdy nie bedzie przy mnie w sali poorodowej, trzymajac mnie za reke, ze lzami w oczach... - Nigdy nie zobacze mojego meza glaskajacego i mowiacego do mojego brzuszka.. - Nie wyprawie "Baby Shower". - Nigdy nie przyjde do domu, trzymajac w reku male pudelko z malymi bucikami lub zdjeciem usg, ktore dalabym swojemu mezowi, wypowiadajac magiczne "jestem w ciazy"...'' - Nigdy... I tych "" nigdy " jest ogrom. Bardzo ciezko jest pozbyc sie tych mysli. To wymaga czasu, ktory dla kazdej z nas bedzie inny. Ja uwazam, ze to jest tro...