Przejdź do głównej zawartości

MRKH

Czy zastanawialiście się kiedyś co będzie, kiedy wasza bajka nie będzie do końca kompletna? Co jeśli znajdziecie już swoja wielka miłość, weźmiecie ślub i zaczniecie planować  swoje dzieciątko, aż tu nagle niespodzianka-bezpłodność. Niestety, Życie jest okrutne, a takie przypadki się zdarzają i to wcale nie rzadko.

Miałam piętnaście lat kiedy poszłam pierwszy raz do ginekologa. Nie miałam okresu i bardzo mnie to martwiło, zważywszy na to, że wszystkie moje koleżanki miesiączkowały już od jakiegoś czasu. Nawet moja młodsza o dwa lata siostra. Było mi przykro  przy tym czułam, że coś jest nie tak. Był śliczny, letni dzień, a ja szlam do lekarza. Cieszyłam się bo wiedziałam, że końcu dowiem się co się tak na prawdę ze mną dzieje. Na początku dostałam tylko skierowanie na USG, na którym miły Pan doktor powiedział, że nic się nie dzieje i że widocznie muszę poczekać na miesiączkę trochę dłużej ponieważ jestem drobna, a takie osoby dostają okres później. Cóż, przyjęłam to do wiadomości. Tak minął rok aż nie wytrzymałam i poszłam po raz kolejny do ginekologa. Powiedziałam, że chcę aby mnie zbadał bo nadal nie dostałam miesiączki i nie wiem co się dzieje, a mam złe przeczucia. Pani doktor, uśmiechnęła się i kazała mi się rozebrać. Zrobiłam to. Położyłam się na fotelu i później pamiętam już wszystko jak przez mgle. Zobaczyłam jej wyraz twarzy. Mieszanka niepewności ze współczuciem. Spytałam się, czy wszystko w porządku, a ona poprosiła żebym zaczekała jeszcze chwilkę bo musi skonsultować się z lekarzem. Wykonała jeden telefon i po chwili przybiegł doktor. Ponoć najlepszy jakiego mamy w mieście. Zbadał mnie, popatrzył znacząco na swoja koleżankę i kazał mi się ubrać. Kiedy już to zrobiłam, poprosił abym usiadła i zaczął zapisywać coś w karcie. Spytałam, po raz kolejny, czy wszystko w porządku, dlaczego milczą i usłyszałam cisze. Po minucie, może dwóch spytał, czy jestem sama, czy z mamą. Odpowiedziałam, że sama i  nie wytrzymałam. Nawrzeszczałam na niego, że ma mi powiedzieć o co chodzi, że mam prawo wiedzieć. Popatrzył na mnie ze smutkiem i powiedział: „Pani Asiu, przykro mi to mówić, ale nie ma pani macicy…”
Cisza… cisza… cisza… cisza! Myśl, przyspieszony puls- już rozumiem….
- Czyli nie będę mogla mieć dzieci?
- Nie….

Wybiegłam z gabinetu z płaczem. Biegłam i nie mogłam przestać. Brakowało mi tchu ale nie chciałam się zatrzymać. Zupełnie tak, jakbym wierzyła, że szybciej biegnąc ucieknę przed sama sobą, przed tym, co właśnie usłyszałam. Byłam w szoku i nie chciałam wierzyć w to co siła woli, dochodziło do mnie z prędkością światła. Tak, czułam, że to coś poważniejszego niż masa mojego ciała, ale to? NIE MA PANI MACICY, NIGDY NIE URODZISZ SWOJEGO DZIECKA, NIE MASZ MACICY, NIGDY NIE…. Stop!!  Te słowa nie dawały mi odetchnąć, nie mogłam się zatrzymać, nie chciałam bo i po co? Żeby cały świat dowiedział się jaka jestem bezużyteczna?  W pewnym momencie, biegnąc przez most, upadłam na ziemie. Nie wiem już sama, czy z wyczerpania, czy się potknęłam. W każdym razie leżałam na chodniku i płakałam. Nie miałam już siły biec i uciekać. Chciałam tylko zostać tam gdzie byłam i już nie wstawać. Po jakiejś dłuższej chwili ktoś do mnie podszedł, spytał się czy nic mi nie jest i pomógł wstać. Podziękowałam, powiedziałam, że wszystko dobrze i odeszłam. Wracając do domu miałam w głowie już tylko jedna myśl, jak powiem o tym wszystkim mojemu chłopakowi?
Na moje szczęście zachował się cudownie i wspierał mnie z całych swoich sił. Nie zostawił mnie, a tego przecież bałam się najbardziej. Teraz, kiedy patrzę na to z przestrzeni kilku lat, myślę,że był takim moim ludzkim Aniołem Stróżem. Kto wie? Gdyby nie on, nie wiem czy byłabym jeszcze na tym świecie…
Wyrok jaki usłyszałam brzmiał: Zespół Mayer – Rokitansky – Küster – Hauser. Zespół ten polega na wrodzonym braku pochwy i macicy przy prawidłowej budowie jajowodów i czynności hormonalnej jajników. Ja jestem w jeszcze o tyle komfortowej sytuacji, że nie musiałam przechodzić przez operacje odtworzenia pochwy ponieważ  tak owa, rozciągnęła mi się naturalnie.
Niestety, ból jaki wywołuje wieść o całkowitej bezpłodności jest okropny. Gdyby ktoś mi powiedział, jak myśli o sobie osoba bezpłodna, nie uwierzyłabym. Myślałam, że nie jestem człowiekiem, ze jestem tylko marną kopią wszystkich zdrowych kobiet, że Bóg zadrwił ze mnie pozwalając przyjść mi na świat i że do końca życia będę sama. Co z tego, ze teraz mój partner ze mną został? Pewnie przyjdzie taki dzień, że będzie chciał mieć swoje dziecko i co wtedy? Przecież mu go nie dam! Gdybyście wiedzieli jak później starałam się go od siebie odsunąć. Chciałam, żeby poznał kogoś innego, normalnego- jak wtedy myślałam…
Przez dłuższy okres nie mogłam patrzeć na dzieci. Kiedy szłam parkiem i widziałam rodziców bawiących swoje pociechy, paraliżował mnie histeryczny płacz i tak w kolko przez 2 lata. Musicie wiedzieć, że na ból bezpłodności, nie ma rady. Trzeba przeżyć pewnego rodzaju żałobę. Zupełnie tak jakby straciło się kogoś najważniejszego. W końcu, trochę tak jest bo to przecież, my, kobiety od najmłodszych lat wyobrażamy sobie, jak to będzie być mama, jakie będzie nasze maleństwo i często jakimi metodami wychowawczymi będziemy się kierować. Wiec myśl o 9 miesiącach czucia pod swoim serduszkiem dziecka musi w nas umrzeć i musimy się z tym pogodzić.
Sposoby jakie nam pozostały aby mieć swoja kruszynkę to, oczywiście adopcja i/ lub wynajęcie matki zastępczej (surogatki). To drugie wydaje się idealne, ale trzeba liczyć się z kosztami, które nie są małe, a w Polsce mimo iż teoretycznie jest to legalne nie zrobiłabym tego. Jest świetny ośrodek na Ukrainie (La Vita Felice), który zajmuje się legalnym wynajmem brzuszków ale to koszt minimum 100 000 zł. Także dla kogoś z przeciętnym statusem społecznym, może to być trudno osiągalne. Chociaż myślę sobie, czym są te wielkie pieniądze w porównaniu do możliwości posiadania własnej, prawdziwej, identycznej genetycznie, małej istotki? Właśnie! Niczym!  A adopcja? Na początku nie byłam za, ale w miarę upływu czasu zaczęła ta myśl we mnie dojrzewać i teraz wiem, że jeśli nie swoje to adoptowane. Jest tyle dzieci potrzebujących miłości, opieki, zrozumienia, więc dlaczego nie dać tego którejś z nich? Może właśnie po to się urodziłam? Może właśnie dlatego Bóg postanowił, że będę na tym świecie? Przecież, wszystko co nam się przytrafia, zawsze dzieje się z jakiegoś powodu, prawda…?

Komentarze

  1. Chyba będę nudna, ale nie sposób tego nie skomentować, więc znów Ci coś napiszę. Choć postaram się nie rozpisywać. Wszystko przytrafia się nam z jakiegoś powodu. PRAWDA.
    http://bocianieczekamy.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Minionek

To, ze ciocia Asia się poryczy, to było wiadome. Normalka ! Nic dodać, nic ująć. Miłość od pierwszej sekundy i to taka bezwarunkowa i na zabój. Rozpuszczę minionka i to jest pewne! A myślałam, że nad tym można będzie zapanować, ale jednak nie! Z cala pewnością myślę, że dam mu sobie wejść na głowę i kupie mu każdą zabawkę, jaką sobie zażyczy. Takie szaleństwo, ot co !  Jego zapach, te małe nóżki, rączki i ta bezbronność sprawiają, że uderza Cię wielkość sprawy i ta ogromna odpowiedzialność za drugiego człowieka. Od tego momentu staniesz się zawodowym odstraszaczem potworów, które czaić się będą w ciemna noc pod  minionkowym  łóżkiem lub szafie. To właśnie Ty z niewidzialna  zbroją  będziesz musiał wtedy wkroczyć do pokoju i wygonić wszystkie wyimaginowane  złostki . Będziesz takim  minionkowym  murem obronnym, który nie zawali się pod żadnym natarciem przeciwnika.  Każdy  minionkowy  uśmiech będzie dla Ciebie gwiazdka z nieba, a najmniejsze osiągnięcie Mont Everestem. Pierwsze wypowied

Do mojego przyszłego syna

Drogi synu, Kocham cię tak bardzo i nawet cię jeszcze nie poznałam. Szczerze mówiąc, nie wiem, czy kiedykolwiek będziesz istnieć, ale jeśli tak, chcę ci powiedzieć kilka rzeczy. Nigdy nie będę  mogła  w pełni zrozumieć, jak to jest być chłopcem, ale spróbuję. Skłamałabym , gdybym powiedziała, że nie myślałam o Tobie w zasadzie całe moje życie. Od chwili, gdy zdecydowałam, że chcę dzieci, zawsze wyobrażałem sobie chłopca z kręconymi lokami. Imię wybrałam już wiele lat temu i zawsze zastanawiałam się, czy masz moje niebieskie oczy i mój upór. A jeśli to czytasz, oznacza to, że mam małego chłopca, którego zawsze chciałam, ale w przyszłości. Jakkolwiek bliska lub daleka ona jest. Teraz twój tata zajmie się sportem, coachingiem i jazdą, bo to właśnie robią to dla swoich synów ojcowie. Ale jest kilka rzeczy, które tylko mamy mogą nauczyć swoich małych chłopców.  Nie wiem, kiedy przyjdziesz na ten świat. Baaa! Nawet nie wiem, czy jeszcze poznałam twego ojca, ale wiem, że ten świat

Home sick, life sick ?

Tęsknie... Tęsknie za tak wieloma rzeczami, że mi zapiera i najgorsze w tym wszystkim jest to, że umiem odpuścić. Nie umiem się pogodzić i ruszyć w drogę przed siebie. Wiadomo są lepsze, gorsze dni. Czasem nie myślę, spycham wszystko na boczny tor. Tak jakby wszystko, co mam w sobie nie istniało... Są dni, kiedy rozglądam się obok i mam uczucie jakbym obserwowała swoje życie i świat stojąc obok. Tak jakbym wyszła z własnego ciała, stała i po prostu patrzyła. Jakby wszystko było za mydlana banka. Takie rozmyte i mało widoczne. Tęsknie... Za P.... Tak cholernie, ze ból rozpiera moja dusze na milion kawałków... To taki ból, że nikomu o tym nie powiesz, bo musisz być silny... Bo i tak już myślą, że jesteś najsłabszym ogniwem.... Tęsknie... Za życiem bez strachu i działania pod jego wpływem... Tęsknie... Za posiadaniem  kogoś, kto  rozumiałby mnie bez slow... Tęsknie... Dziś   tęsknie  za wszystkim, co straciłam po drodze...